Prolog


*Emma*
Moje życie jest całkiem normalne. No... Przynajmniej było, dopóki nie zgineła moja siostra- Angela. I pomyśleć ,że jeszcze wczoraj kłóciłam się z nią o kawałek pizzy. Ona obraziła się śmiertelnie poważnie choć mnie jako tej młodszej chyba się należało, co nie? Trochę śmiesznie to brzmi patrząc na moje teraźniejsze położenie no ale cóż...

No pięknie Emma! Już wszystkim zdążyłaś powiedzieć, że zginęła Ci siostra ale nikt nawet nie wie kto do nich mówi! Nigdy nie byłam nawet dobrą słuchaczką a co dopiero pisarką, więc po co ja w ogóle się za to zabieram?! A... No tak. Przecież mam tak pokręconą historię że nie może się ona zmarnować!

No więc od początku.
Jestem Emma (jak już wspomniała moja wewnętrzna samokrytyka) i uwielbiam, wręcz kocham a nawet chyba była bym w stanie poślubić nutellę. A co najgorsze- jestem w pełni świadoma jak idiotycznie to brzmi. I w brew pozorom jak na psychofankę nutelli wcale nie jestem gruba. Można by powiedzieć, że jestem chuda co bardzo mi odpowiada. Jestem brunetką o bardzo nienaturalnych niebieskich oczach co już w połączeniu z brązowymi włosami jest bardzo nienaturalne. Lubię swój wygląd. I powiem nie skromnie że jestem poprostu ładna. Jestem nie za wysoka nie za niska i (co zdecydowanie jest moim atutem) mam bardzo zgrabne nogi. Tak wiem,nie jestem skromna a nawet czasem szczera do bólu (dzięki czemu możecie być pewni że jestem ładna) i nie raz sprawiło mi to kłopoty. Co za tym idzie? Mimo swojej urody nie potrafiłam sobie znaleźć ani partnera ani pracy bo raz mi się zdarzy nawrzeszczeć na szefa a to powiem klientce że jest gruba i mogłaby tu wymienić kilka przykładów ale chyba by mi to zajęło trochę miejsca więc sobie odpuszczę. Niektórzy z was się zapewne zdziwią dlaczego mimo że mam dopiero 18 lat muszę pracować. Powiem szczerze że jest to dla mnie dosyć drażliwy temat no ale dalszy ciąg historii nie miał by sensu bez tej dość istotnej informacji.
A więc tak... Trzy lata temu zmarli nam rodzice w wypadku samochodowym. I w sumie ani mnie ani mojej siostrze nie zrobiło to większej różnicy (o tej jedynej wspomnę za chwilkę) ponieważ dla rodziców zawsze byłyśmy zbędnym bagażem. Tata jako szef rodzinnej firmy produkującej torby, torebki i inne siatki co chwilę wyjeżdżał w delegację i nigdy nie było go w domu. Jedyne co go interesowało związanego ze swoimi dziećmi to to żeby choć jedna z nas znalazła sobie męża któremu mógł by przekazać biznes rodzinny a ponieważ matka natura nie obdarowała go dzieckiem płci męskiej a sam uważał że kobiety powinny stać przy garach to nam by go nie przekazał. Co ja uważam za duży błąd ponieważ Angela była rozsądniejsza, inteligentniejsza i bardziej zorganizowana od nie jednego mężczyzny w jej wieku. Natomiast moja matka była modelką. A w związku z tym wydała fortunę na zabiegi upiększające operacje plastyczne i inne zbędne dziadostwa które i tak nie działy. Czasami miałam nawet wrażenie że moja własna matka zazdrości mi wyglądu. Wiem trochę dziwne i znowu nie skromne no ale cóż... Taka już jestem. I wracając do tej jedynej istotnej zmiany która zaszła po ich śmierci to to że musiałyśmy się same utrzymywać. I teraz przedstawiam wam mój życiowy absurd. Tak musiałyśmy zarabiać na siebie mimo że ojciec zarządzał globalną firmą a matka była modelką. Byliśmy bogaci!!! Mieliśmy wszystko na zawołanie. Ale oczywiście w testamencie (w wielkim skrócie) napisali że przekazują mojej starszej siostrze naszą ogromną willę, a firmę rodziną zięciowi którego nigdy nie mieli (przez co firma została przejęta przez jego zastępcę). A resztę pieniędzy (parę baniek za które spokojnie mogłyśmy żyć przez parę lat) przekazali na fundację "Niezapominajka" która wspierała modelki które skończyły już swoją karierę i  nie chce im się znaleźć normalnej pracy. Jak jakieś urzędasy nam to przeczytały to myślałam że wybuchnę! Mimo wszystko myślałam że moi rodzice wykażą się większą inteligencją!
No ale jakoś musiałyśmy dać radę, w końcu byłam przecież dopiero raczkującym dorosłym i nie mogłam skończyć pod mostem w tak młodym wieku. No i najrozsądniej było sprzedać willę, kupić mieszkanie i znaleźć pracę. I tak też zrobiłyśmy. Angela zawsze była dla mnie wsparciem. Zawsze była mi najbliższa. Była poprostu wszystkim co miałam. I mimo wszystko byłam wtedy szczęśliwa. Aż do teraz. I pomyśleć że wystarczył jeden strzał. Jeden strzał by zabrać wszystko co miałam, wszystko na czym mi zależało. Ona leżała i się wykrwawiała. A ja bezsensownie próbowałam ją ratować. To był koniec. Przynajmniej koniec mojego starego życia.



Mam nadzieję że wam się spodobało, że skubneliście trochę tego normalnego życia Emmy i macie ochotę poznać dalszy ciąg historii. Komentarze są tu mile widziane.😉

Komentarze

  1. Fajnie się zapowiada, chętnie zostanę na dłużej i zapraszam na mojego bloga, którego chociaż piszę od dawna, nikt nie odwiedza, chętnie poznam jakąś świeżą opinię na jego temat. Opowiada o dziewczynie - Candice,której życie to niekończące się kłopoty, z których jeden odważny stara się ją wyciągnąć:
    livinmemories.blogspot.com
    ZAPRASZAM I POZDRAWIAM! Czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz